Aż 40 procent rodziców publikuje w internecie zdjęcia i filmy, na których są ich pociechy.
Rocznie wrzucamy do sieci średnio 72 zdjęcia i 24 filmy z maluchami. Większość z nas uważa, że mogą oglądać je tylko nasi znajomi. A jak to się ma do rzeczywistości?
Sharenting to termin, który powstał z kombinacji dwóch angielskich słów: share – dzielić się i parenting, czyli rodzicielstwo. Oznacza regularne zamieszczanie w sieci przez rodziców zdjęć, filmów i wiadomości dotyczących dziecka.
Czym się najczęściej dzielimy? Zróżnicowanie materiałów wrzucanych do sieci przez rodziców jest bardzo duże. To zazwyczaj przełomowe momenty z życia maluchów, jak pierwsze wypowiedziane słowo, ząbek, samodzielnie stawiane kroki.
Zamieszczamy też relacje dokumentujące ważne wydarzenia z przedszkola czy szkoły oraz wspólne wyjazdy wakacyjne. Brzmi całkiem znajomo, prawda?
Opublikowanie kilku ogólnych informacji o dziecku i zamieszczenie paru zdjęć w mediach społecznościowych nie musi od razu prowadzić do uruchomienia lawiny negatywnych konsekwencji.
W opracowanym przez Ministerstwo Cyfryzacji i Akademię NASK poradniku dla rodziców „Sharenting i wizerunek dziecka w sieci”, który został stworzony w ramach kampanii „Nie zagub dziecka w sieci” można dowiedzieć się, jak rozsądnie korzystać z mediów społecznościowych oraz poznać kilka zasad, które pozwolą zminimalizować zagrożenia związane z sharentingiem.
Poradnik można przeczytać tutaj.
Opracowano na podstawie: https://www.gov.pl/web/niezagubdzieckawsieci/sharenting-i-wizerunek-dziecka-w-sieci.